wtorek, 11 listopada 2014

Opowiadanie "Świeca" rozdział 8.

                                                                 8.


         Długo pędzili jak szaleni, na brązowym koniu, który był na szczęście na tyle silny aby podołać im. Ona nie starała się zapamiętać drogi, wolała się odciąć od tego wszystkiego. Zaufała mężczyźnie. On miał jedyne trzeźwe myślenie. Jednak dopiero gdy mieli za sobą milową odległość od posesji starszego z rodziny Dove, zdał sobie sprawę, że ucieczka nie jest rozwiązaniem. Kiedyś wrócą, być może William poczeka za córką. Co wtedy?Zaczną szukać Millie,oboje będą podejrzani o coś niewłaściwego. Nie czas było aby zawracać. Musieli być konsekwentni, bynajmniej on musiał dawać jej oparcie. Ona musiała myśleć, że Ed jest pewny swych czynów. 
        Odnalazł przed zapadnięciem zmroku znajomy sobie budynek. Opuszczona izdebka gdzie może kiedyś mieszkali chłopi z zwierzętami. Było tam pełno siana, ściany były zrobione z grubych bali. Wszędzie było widać mech, jedyny plus? Stabilny i w większości nieprzeciekający dach. Konia uwiązał przy jakimś drzewie. Zamieszkiwał ją kiedy ocknął się po stracie wspomnień. Blondynce nakazał odpocząć na jednym z stosów siana, a sam poszedł zadbać o drzewo na ogień. W jednym miejscu dach miał swego rodzaju „okno” czyli wielką dziurę. Pod nią Ed rozłożył palenisko i rozpalił je dwoma krzemieniami. Miał do tego dryg przez fakt, iż był włóczęgą trochę czasu. Las był dla niego zbawienny.
- Nie znajdą nas po dymie?- zapytała w końcu dziewczyna naciągając na siebie bardziej płaszcz, robiło jej się nieco zimno.
- Jesteśmy za daleko, poza tym płomień nie jest duży... wiatr na zewnątrz rozwieje go od razu. I oczywiście nie używamy liści ani igieł które robią najwięcej dymu.- zaczął tłumaczyć przyszłej królowej wszystko.
Zdziwiła się. 
Mężczyźni niechętnie tłumaczyli cokolwiek kobietom. Ed za to był bardzo skupiony na zapewnieniu jej podstawowych przywilejów, jego brązowe oczy przyglądały się ogniu. Przez czas kiedy milczeli Millie nie przestawała się mu przyglądać. Był interesującym zjawiskiem dla niej. Inny niżeli wszyscy, których spotkała na swej drodze. Był pierwszym tak moralnie ułożonym
- Jak to jest nie mieć wspomnień?- zapytała w końcu co przykuło jego uwagę. Zmarszczył brwi i spojrzał na nią nadal kucając przy palenisku.
- Eh...- westchnął i w typowy dla siebie sposób przeczesał długimi palcami swoją brodę. Jego oczy były rozbiegane, rozpoznawała ten sposób jego zachowania gdy zbierał swe myśli.
- Nie że nic nie pamiętam... to byłoby dużym błędem. Pamiętam jak się mówi, pisze, czyta, maluje... pamiętam rzeczy związane z zachowaniem... z trywialnymi sprawami jakie są miłostki, kobiety... stosunek do nich, który jest obecnie skrajnie inny.- zaczął niecoś gestykulować przy tym.
- Nie pamiętam chyba najmniejszych a zarazem najważniejszych rzeczy. Jak mam na imię? Skąd jestem? Mam rodzeństwo? Kim jestem?- zerknął na nią.
- Co jeśli odzyskasz pamięć? Chcesz tego?- dopytywała chuchając na swe zziębnięte dłonie. Leżała nieco na owym sianie, oddalona od paleniska o kilka metrów. Nadal przestrzegali zasad które wyznawali na dworze.
- Boję się...-spojrzał na swe ręce i dorzucił do ognia spory kawał drzewa.- Boję się że może nastąpić swego rodzaju rozjechanie się osobowości... a co jeśli to jest moja szansa? Wspomnienia z kobietami... nie wybierałem ich przez serce, nie wybierałem tych nieśmiałych... najmniej ważna rzecz, którą chciałbym zapomnieć... najbardziej trywialna...- pchnął jakimś pniem wściekły na swoje zachowanie, na swój mózg. Wstał szybko i zaczął krążyć po pomieszczeniu.
- Na pewno można to jakoś wytłumaczyć... twoi bliscy na pewno cię szukają... kiedy odzyskasz pamięć...- mówiła lekko się uśmiechając.
- A co jeśli nie odzyskam?- naskoczył na nią podnosząc głos. Nieco ją to przestraszyło. Nigdy tak się nie zachowywał. Zauważył od razu że źle się zachował. Oparł się o ścianę chowając w cieniu ognia swoją twarz. Wziął kilka głębokich oddechów. Millie zamilkła.
- Teraz jestem na twej łasce, na łasce twego wuja... Co jeśli nikt mnie nie szuka? Co mnie czeka? Wieczne błaganie o litość? Wiecznie nie będziesz mnie potrzebować...Jestem mężczyzną... powinienem mieć swój los w mych rękach, a nie ofiarować go wiotkiej dziewczynce, która sama obawia się swego życia, swej funkcji.- mówił to już spokojnie, raczej z swego rodzaju zawodem. Zabolały ją jego słowa jednak miał racje. Splotła dłonie i patrzyła na swe blade jak kości palce. Każdy mężczyzna miał potrzebę dominacji.. Każdy z nich chciał być panem, a Ed miał to odebrane, aby godnie żyć musiał podporządkować się jej życiu. Ograniczała jego męskie ego.
- Kiedy wrócimy do dworu zostaniesz odpowiednio wynagrodzony za posługę, po czym będziesz wolny. Narażasz swe dobre imię dla mnie...to wystarczy.- mówiła chłodnym i wstrzemięźliwym głosem po czym wstała z ziemi i ruszyła do wyjścia z izby.
- Millie! Gdzie idziesz? Zapada zmrok!- za późno jednak się odezwał. 
          Dziewczyna szła powolnym krokiem do miejsca gdzie był koń. Dziwnie czuła się mając niemal uwiązaną każdą z nóg, tak właśnie odbierała noszenie bawełnianych spodni. Co jakiś czas musiała je podnosić wyżej,  aby nie opadły jej z bioder. W końcu doszła do zwierzęcia. Stał on spokojnie co jakiś czas skubiąc ściółkę lasu. Dłoń dziewczyny znalazła się na jego boku. Uwielbiała konie, rzadko kiedy mogła mieć z nimi tak bliską styczność. Gładziła konia z uwielbieniem.
- Dziś nie doniesie nas do dworu.- usłyszała za swymi plecami. Nie odwracała się. Blond kosmyki, które zaczęły jej się lekko kręcić od wilgotności zasłaniały jej połowę twarzy. Ed podszedł do niej i stanął obok po zaczął robić to co ona.
- Nigdy nie chciałam cię zniewolić... myślałam, że ten układ jest dobry.- szepnęła zagryzając dolną wargę. 
Spojrzał na nią z swej wysokości. Była malutka. Gdyby tylko zdała sobie sprawę, że istnieje też druga strona tego wszystkiego, ta którą ignorował, jednak z każdym dniem stawała się głośniejsza. Zawsze miał jedno wytłumaczenie...ona została zrodzona do innych celów.
- Millie nie o to chodzi...- westchnął bezradny kiedy jej niebieskie oczy, w ostatnich promieniach dnia spojrzały na niego. Jej różowe usta nieco się zwęziły. Ona zawsze chciała wiedzieć, była mądra, ponadczasowa. Niewiele osób ją doceniało. Zdawał sobie sprawę,  że przed nią dopiero osiągnięcie dumnego zachowania godnego królowej. Nie wątpił jednak w to, że to się stanie.
- Eh...nie ujmuje mi mego ego to czego ode mnie oczekujesz, fakt że mi ufasz dodaje mej męskości,  jednak muszę myśleć o przyszłości. - próbował jej przedstawić najdelikatniejszą wersję tego co miał w głowie. W pewnym momencie ich dłonie się złączyły. Millie spojrzała na bo konia i się lekko uśmiechnęła. Kiedy Ed chciał już spłoszony przez swe napływające myśli, odsunąć się. Jednak blondynka splotła z nim swe palce.
- Nie zapominaj o tym kim będę... zawszę będę pamiętać o pierwszym prawdziwym mężczyźnie w mym życiu. Nie martw się o przyszłość... zadbam o nią.- powiedziała z słyszalną niewinnością w głosie, jednak to Ed zauważył nieistniejące drugie dno w jej słowach. Jego brązowe oczy uciekły gdzieś w bok i westchnął bezradnie.
- Chodźmy...- poprosił. Millie zmarszczyła brwi widząc jego dystans, jednak nie mogła się sprzeciwiać. Robiło się już ciemno. Najbezpieczniej było przy ognisku, za zamkniętymi, prowizorycznymi drzwiami. Usiadła obok paleniska, naprzeciw mężczyzny, obejmując rękami kolana.   
- Czy mógłbym cię o coś zapytać?- odezwał się w końcu.
- Już zapytałeś...- zaśmiała się. Sam Ed uśmiechnął się do niej rozbrojony jej kąśliwym językiem.
- Pytaj...- ponagliła go zaczynając się bawić swymi jasnymi włosami.
- Jak to się stało że... że trafiłaś w ręce Williama...? Upolował cie jakoś? Rozmawiałaś z nim? Zwabił cię?-dopytywał dość rzeczowo. Momentalnie ręka dziewczyny się zatrzymała. Zamarła nie rozumiejąc w pierwszych chwilach jego słowa, ale następnie już wiedziała o co dokładnie pyta. Spojrzała na swe stopy, które były już ciepłe od ognia. Zagryzła dolną wargę, nerwowo ją skubiąc. W końcu, po dłuższej ciszy nabrała w płuca powietrza.
- Nie wiedziałam, że on istnieje...- odpowiedziała bardzo cicho.
- Jak to się stało?- nie uciekał od swych pytań pomimo iż widział jej zachowanie. Musiał wiedzieć jak ''werbował” dziewczyny ten zwyrodnialec. Może w przyszłości mu się to przyda.
- Sama to na siebie ściągnęłam...ale gdyby nie ja to ona... chciałam choć raz zrobić coś dla niej... skąd miałam wiedzieć że to mój ojciec? Że w ogóle Sergiusz chce coś takiego zrobić...- jąkała się odgarniając co jakiś czas, nerwów, kosmyki swych włosów za ucho.
- Spokojnie... opowiedz mi powoli, co ma z tym wszystkim wspólnego kamerdyner.- poprosił nachylając się do przodu próbując złapać z nią kontakt wzrokowy, jednak ogień to uniemożliwiał. 
         Chwilę odczekała w milczeniu, po czym jej słowa zaczęły płynąć z ust. Opowiedziała co Sergiusz kazał ubrać na siebie Amandzie, o czerwonym płaszczu, o mężczyźnie, którego nie znała, a miała zbliżenie cielesne. Nie płakała, mówiła suche fakty. Nie wiedział czy podziwiać ją,  czy współczuć. Oddychał ciężko, a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Gdyby dorwał tego łotra w swoje ręce.
- Odebrał mi wszystko co najważniejsze... łącznie z pierwszym pocałunkiem.- szepnęła, a jej oczy błyszczały w blasku ognia.
- To jedynie jeden z pocałunków pierwszych które będziesz mieć...- spróbował odepchnąć od siebie wszelkie myśli jakie miał związku z Williamem.
-Co masz na myśli?- zainteresował ją swym stwierdzeniem. Jej policzki były już różowe od ciepła.
- Każdy mężczyzna będzie mógł ci ofiarować pierwszy pocałunek, pierwsze współżycie. Nikt nie odbierze ci momentu pierwszych pocałunków... ludzie są w błędzie mówiąc, że jest jedynie ten pierwszy raz... pierwszy raz jest zawsze z nową osobą. Żaden pocałunek nie jest tym samym co pierwszy z inną osobą.- mówił prostując nieco swój krzyż bo odczuwał już zdrętwienie. Przymknął oczy przy tym. Millie spojrzała na niego zdziwiona po czym uniosła brew zaintrygowana tymi słowami.
-Ale ja... ja nie wiem jak to jest być z kimś innym...- wyjaśniła.
- Kiedyś na swej drodze spotkasz mężczyznę, któremu zaufasz na tyle abyś mogła sprawdzić te słowa.- wzruszył ramionami nieco zmęczony. Kiedy spojrzał na nią zauważył lekki uśmiech na jej ustach.
- Co jest?-zapytał unosząc jedną brew do góry.
- Ja tobie ufam...- zauważyła siadając na kostkach i opierając dłonie na kolanach. Ed patrzył na nią chwilkę jakby nie dobiegły do niego jej słowa, po czym jego oczy zrobiły się bardzo okrągłe.
- Nawet nie myśl o tym!- oburzył się wstając szybko z ziemi.
- Sam przed chwilą mówiłeś... tobie mogę ufać, nic mi nie zrobisz... nikt o tym się nie dowie.- również wstała z siana i podeszła bliżej do niego.
- Nie!- warknął rozglądając się na boki jak zwierze zagnane do ślepej uliczki.
- Dlaczego?- zapytała.- Sam mówiłeś, że wiele kobiet... i ty... Ty najlepiej wiesz!- przypomniała go szukając dla siebie podpory.
- Nie! Nie godzi się! Jesteś przyszłą królową! Niemal dzieckiem!- oburzał się przeczesując przy tym ciemne włosy.
- Pleciesz bzdury... pierw coś mówisz, później sam sobie zaprzeczasz. Niegodne zachowanie mężczyzny.- stwierdziła, zakładając dłonie na piersi. Wbiła w niego swoje przeszywające spojrzenie i choć chciał to nie mógł uciec. 
Wiedział, że jeśli ją pocałuje jego zmysły zwariują. Czy był na tyle silny?
- Nie będę spełniać zachcianek kogokolwiek.- odburknął tracąc grunt pod nogami.
- Jak i bronić swego zdania... honoru... - zaczęła wymieniać na palcach. Była dobrym strategiem, wiedziała jak wbić szpilę w odpowiednie miejsce rozmówcy, choć nie miała tego dopracowanego idealnie.
- Niech cię...!- zacisnął mocno dłoń w pięść aż kostki mu pstryknęły. Na różowych ustach dziewczyny pojawił się wielki uśmiech. Była dumna z tego wszystkiego.
- Udowadniam ci jedynie, że jest wiele początków.- ostrzegł wycelowując w nią wskazujący palec. Była odważna, aż do momentu kiedy dotknął jedną dłonią jej ramienia. Spięła się natychmiastowo. Spojrzała na jego rękę.
- Jeśli się boisz...- szepnął zauważając jej zachowanie.
- Nie ciebie... wspomnień.- od razu się wyprostowała. Nie chciała ukazywać swych słabości. Ed westchnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. Stałoby się coś gdyby przyznała się do tego, że nie jest taka twarda. Nagle oboje zamilkli. 
         Ed spojrzał ostatni raz w jej oczy. Była pewna? On raczej drżał na całym ciele. Nie powinien wystawiać siebie na takie pokusy. Głupi on i jego myśli. Pochylił się ku niej i zauważył jak zamyka oczy zbyt mocno zaciskając powieki. Bała się. Jego druga dłoń znalazła się na jej policzku. Kciukiem potarł jej ciepłą skórę aż dotarł do dolnej wargi. Delikatnie ją naciągnął przejeżdżając obuszkiem palca po niej. Powtarzał to chwilę, aż rozchyliła swe usta, a powieki nieco złagodziła. Dopiero teraz mógł zacząć działać,kiedy się go nie bała. Pochylił się pozostałe centymetry. Ich usta dość szybko się złączyły. Pierw był bardzo delikatny, kąsał jej wargi co jakiś czas przerywając, jednak nie znajdując w niej uporu odnalazł językiem jej dolną wargę, którą posmakował i dzięki niej dostał się do wnętrza jej ust. Poczuł jak zadrżała. Jego zmysły go paliły. Musiał się powstrzymywać aby nie zrobić ku niej zbyt odważnego kroku. Poczuł jej dłonie przy swej szyi. Jęknął. Kiedy chciała się do niego przybliżyć odsunął się momentalnie przerywając zbyt namiętny pocałunek. Wyprostował się oddychając ciężko. Był bardzo podniecony. A ona? Nie wierzyła że może być coś tak rozkosznego jak owy pocałunek, że zbliżenie z mężczyzną nie boi, że może być w tym szacunek i intymność. Otwarła oczy chcąc uśmiechnąć się do niego jednak ten spojrzał w bok jakby zły. Zrobiła coś nie tak?
- Lepiej połóż się spać... ja będę czuwał. Zobaczę co z koniem.- odpowiedział, i nie patrząc na nią ruszył do drzwi. Została sama w pomieszczeniu nie bardzo wiedząc co ma zrobić. 
Otumaniona emocjami położyła się na sianie. Dotknęła swych ust opuszkami palców i si uśmiechnęła. Ed dał jej coś czego może nigdy nie dostanie od mężczyzny.


       Nie wiedziała kiedy zasnęła, ostatnie co pamiętała to Ed który wrócił do izby. Położył się gdzieś w kącie, z dala od niej. Ranek przyszedł bardzo powoli. Obudziła się kiedy była sama. Nie wiedziała co się stało, gdzie jest jej towarzysz. Ogień był zagaszony. Wstała z siana. Miała pełno kłosów w włosach oraz ubraniu. Najgorzej było z spodniami, których miała szczerze dość. Ściągnęła je z siebie i boso postanowiła wyjść przed domek. To tam zauważyła Eda. Był przy koniu. Znalazł jakąś misę oraz źródło. 
Poił zwierze, które tak dobrze się spisało poprzedniego popołudnia. Wtedy coś go tchnęło. Spojrzał w stronę drzwi i zauważył blondynkę. Poprzedniego wieczoru chciał się ocknąć z swych myśli, z smaku dziewczyny. Popełnił błąd. Była zbyt idealna, zbyt kobieca, zbyt ufna. Teraz wyglądała jakby noc którą spędzili, spędzili ją na upojnych chwilach. Nie powinien nawet o tym marzyć. Jednak przez chwilę nadzieja pchnięta pocałunkiem, pchnęła go do rozmyślań nad ich wspólną przyszłością.
        Długo się do niej nie odzywał. Ciche chwile miały go zdystansować, nie chciał aby poruszała ten temat. To było jedynie potwierdzenie jego słów, dla nauki. Chciał aby to było takie ''tylko''. Dość szybko zebrali się i wrócili do dworu. Zajechali do stajni tylną stroną. Kiedy Millie schodziła z konia Amanda wpadła tam przytulając parę do siebie.
- Jak ja się o was bałam!- krzyknęła ocierając łzy szczęścia.
- Ogień tu był! Wszyscy szaleli! Tyle wersji! Że jesteście kochankami! Że król ma inne plany co do Millie...Ile ludzi tyle wersji! A pan Karol!- zaczęła nawijać.
- Co z Williamem?- potrząsnął nią Ed rozglądając się w poszukiwaniu powozu z królewskim herbem.
- Król... jak powinieneś się zwracać... wyjechał. Nie zamierzał tracić czasu na niegodną sobie córkę.- nagle zjawił się obok nich Sergiusz.
- Będę go nazywać nawet szują, jeśli mi to się spodoba.- ostrzegł malarz. Z serca spadł Millie kamień. Wyjechał. Jest znowu wolna.
- Hrabia Dove będzie zainteresowany panienki występkiem.- zaśmiał się kamerdyner do blondynki.
- Co mu powiesz?- zapytała ciekawa.
- Cóż... samą prawdę...- zacmokał.- wraca panienka po nocy spędzonej z artystą... a artyści to...- zaśmiał się mierząc Eda. Ten zrobił krok do przodu jednak Millie zatrzymała go ruchem dłoni. Nie wiedział o co jej chodzi.
- Nie to powiesz... Bowiem wersję którą ja, nakażę ci powiedzieć.- jej głos stał się uniosły. Nawet Amanda była zdziwiona.
- Kim ty jesteś dziecino aby mi rozkazywać?- prychnął robiąc krok ku niej.
- Córką króla, przyszłą królową... nie starcza? Hmmm- udała że się zamyśla.- A może wujek chce poznać co wyczyniasz z służbą i jak dużym zainteresowaniem darzysz czerwone płaszcze? Nie będziesz mną gardził!- zapytała unosząc nieświadomie brew. W oczach jednak pojawiły się łzy. Sergiusz jednak przypisał to jej zdenerwowaniu. Wolał nie ryzykować. Odsunął się od nich pozwalając im ruszyć do dworu.
- Co za czerwone płaszcze?- syknęła Amanda do Eda, ten jednak ją zignorował.
- Jaki mamy plan?- zapytał blondynkę która szła przed nimi.
- Uciekłam, sama... Amanda ci o tym powiedziała, więc ruszyłeś mnie szukać. Znalazłeś mnie rano w tamtej izbie... tyle.- wytłumaczyła patrząc przed siebie. Kiedy nie czuła obecności Williama czuła się pewniej.
- A ubranie?- wolał się upewnić.
- Przywiozłeś ze sobą, wiedziałeś że noce bywają zimne.- na wszystko miała rozwiązanie. 
Bynajmniej w tym momencie.
 Jednak czy na długo miała los w swych dłoniach?


Zapraszam do komentowania :)
Długi weekend dość owocny :)
Dzięki że jesteście!

10 komentarzy:

  1. Ale się działo. To było świetne. Jeśli kazano by mi wybierać jakąś lekturę czytania, to tylko tą...Tak. Wspaniale wszystko rozegrane. Pisz dalej.Czekam :)Powodzenia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję :)
      Kolejna lektura która mogłaby być lekturą szkolną?
      Dziękuję za docenienie starań :)i za komentarz!

      Usuń
  2. Łohohiho! Działo się!!! I to lubię! Rozśmieszyłaś mnie, kiedy Millie tak sprytnie zaczęła go podchodzić XD och, jaka cudowna byłaby z nich para *.* no, ale dojebała Sergiuszowi, mwahahaha! Cięty język ma ta młoda dama XD ciekawo jak będzie wyglądała jej rozmowa z wujem ohoho w następnym rozdziale też będzie się działo, cosik tak czuję :_: ile już stron ma świeca? Zajebisty rozdział, czekam na rozwinięcie! *ślini się* XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. koło 40 stron będzie mieć :)
      Milie jeszcze nie ukazała wszystkich swych "mocy" :)
      hahaha no ładna by była ale... wiadomo jak to w tym opowiadaniu jest :)
      Nigdy nic nie wiadomo :)

      Usuń
  3. Obiecałem, to komenrtuję :P Rozdział przewspaniały jak zawsze, więc nie napiszę więcej niżeli, że czekam z niecierpliwością na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michaś!!!
      :)
      Dziękuję :) dotrzymałeś słowa jak zawsze!
      Ciesze się że jest męskie grono które odwiedza Tumburulkę :)

      Usuń
  4. A już myślałem że będzie jakieś Bara Bara na sianie a tu nic. No cóż liczę że w następnym rozdziale Sergiusz dostanie za swoje. Aktualny rozdział wywołał u mnie salwy śmiechu w momencie kiedy mille namawiała eda ale kobiety takie są. Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiecznie widzisz bara bara XD
      Dziękuję Piotrełku za komentarz :)

      Usuń
  5. Piękny rozdział :) Cóż więcej mogę napisać? Czekam z niecierpliwościa na następny :D !!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń